fbpx
google maps

Australia w pigułce

   Nasza wycieczka do Australii czeka na Ciebie! Szczegóły tutaj.

 

Czy można zobaczyć Australię w 2.5 tygodnia? Jeśli odpowiednio zaplanujesz podróż – odpowiedź brzmi – tak! Podróż taka pozwoli zaznajomić się z najbardziej znanymi miejscami w Australii i zaostrzyć apetyt na więcej. Ponieważ Australii nie da się nie kochać. Każdy znajdzie coś dla siebie – góry, pustynie, tropikalne lasy, tysiące plaż i niezwykłe zwierzęta. Podczas dwutygodniowej podróży zwiedziliśmy Sydney, Blue Mountains, Melbourne, Great Ocean Road, Alice Springs, Kings Canyon, Uluru, Cairns, Wielką Rafę Koralową, Tasmanię i Perth. Intensywnie, ale bardzo pięknie i zróżnicowanie.

Na początek Adelaide – Jedno z największych miast Australii – czyste i uporządkowane. Z mnóstwem zielonych parków, darmowych budynków użyteczności publicznej i bliskością oceanu. Jest to brama do czerwonego outbacku – gdyby ktoś wybierał się w centrum Australii samochodem i świetny poczatek dla jednej z najciekawszych dróg Świata – Great Ocean Road. Adelaide to idealne miejsce by poczuć australijski luz i zaznajomić się z miejscowymi gatunkami ptaków i roślin. Najlepszym ku temu miejscem jest ogród botaniczny. O historii Australii dowiemy się w samym centrum miasta z wspaniale wyposażonych Muzeów – Południowej Australii i Migracji.

Wyjeżdżając z Adelajdy przejeżdżamy przez żyzne tereny uprawe i kierujemy sie na wybrzeże do mało znanego ale niezwykle ciekawego parku Coorong. Słynie on między innymi z niezliczonej ilości ptaków morskich. Po drodze mamy okazję spojrzeć na charakterystyczne dla Australii solniska z których wiele przybiera (dzięki żyjącym w nich mikroorganizmom) różowawy odcień.

Cały czas trzymamy się drogi biegnącej południowym wybrzeżem. To tutaj zaczyna się jedna z najbardziej malowniczych dróg Świata – Great Ocean Road. Piękniejszego położenia nie moglibyśmy sobie wymarzyć w najdzikszych snach. Droga ciągnie się wzdłuż wybrzeża czasami prawie dotykając oceanu, innym razem wijąc się przez pagórki lasów deszczowych półwyspu Otway a później poprzez gęste lasy eukaliptusowe. To miejsce gdzie po raz pierwszy mamy szansę zobaczyć misia koala. Dzieje się tak w rzeczywistości – nasz osobnik siedzi sobie spokojnie przy drodze ale w momencie naszego zatrzymania – szybko wbiega na drzewo i pozuje z nadzwyczajną gracją.

Naszym głównym celem na dzisiaj jest jednak miejsce kryjące się pod dosyć enigmatyczną nazwą – Dwunastu Apostołów. To grupa (choć wcale nie dwunastu) wapiennych ostańców znajdujących się na wybrzeżu w Parku Narodowym Port Campbell. Wcześniejsza nazwa: maciorka i świnki została porzucona ponieważ nie była wystarczająco majestatyczna. W okolicach Apostołów jest mnóstwo szlaków pozwalających na zobaczenie skał z wszystkich możliwych kierunków a nawet zejść na plażę. Jednak to nie jedyne miejsce w parku, które warte jest zatrzymania. Inne – Loch Ard Gorge, Sparkes Gully Lookout czy London Arch są równie ciekawe a dla wielu nawet piękniejsze.

W miejscach takich jak ololice Dwunastu Apostołów spędziić moglibyśmy kilka dni – ale jest mnóstwo miejsc do zobaczenia. Przed nami Sovereign Hill – skansen będący repliką Ballarat z okresu gorączki złota lat 50-tych XIX wieku. W skansenie można zobaczyć najważniejsze budynki sprzed prawie 200 lat oraz spróbować samodzielnie wydobyć złoto z pobliskiego strumienia.

Niedaleko Sovereign Hill (a właściwie odwrotnie) znajduje się Melbourne – jedno z najpiękniejszych australijskich miast. Wspaniały klimat, mnóstwo zieleni, świetna komunikacja i mnóstwa atrakcji sprawiają że corocznie uznawane jest jako jedno z najlepszych do życia miast na Świecie. Samo centrum to Stacja kolejowa Flindersa, Katedra Św. Pawła, Federation Square i kilka ciekawszych budynków z ubiegłego wieku. Z tego samego punktu w zasadzie widać Melbourne Cricket Grounds, rzekę Yarra, centrum Southbanks and Art i Królewskie Ogrody Botaniczne. To Melbourne w pigułce. Żeby zobaczyć kolejne atrakcje miasta – Queen Victoria Markets, budynki Parlamentu, Stadion Etihad, Katedrę Św. Patryka czy Budynek Wystawy Królewskiej w Carlton Gardens – wystarczy wsiąść do darmowego historycznego tramwaju – który podwiezie nas do najważniejszych punktów w mieście – a sam jest ciekawostką samą w sobie.

Z Melbourne lecimy na Tasmanię – ojczyznę diabła tasmańskiego. Lądujemy w Hobart – największym mieście na wyspie i stamtąd udajemy się na północ. Tasmania zupełnie odmienna jest od reszty Australii. W gruncie rzeczy przypomina bardziej Nową Zelandię niż resztę kontynentu. Jednym z najciekawszych miejsc na Tasmanii jest park narodowy Cradle Mountain – pełen wspaniałych gór, jezior i lasów. To jedno z najlepszych miejsc by zobaczyć kangury i wombaty, które jak tylko nadchodzi wieczór wychodzą na żer dziesiątkami i nie boją się zbliżyć do nas nawet na metr. Nic dziwnego – są krótkowzroczne i tak zaabsorbowane pochłanianiem pożywienia że moglibyśmy je bez trudu złapać.

Następnym naszym celem jest Sydney. Dla wielu najpiękniejsze miasto Świata. Wspaniałe, olbrzymie i majestatyczne. Nikt nie może pomylić go z innym miastem na Ziemii. Nowoczesne wieżowce, olbrzymie parki botaniczne, zatoka Botany i ciekawa architektura otaczająca dumne pozostałości zamierzchłych czasów. Zamierzchłe w tym przypadku to niewiele ponad sto lat ale i tak robią wrażenie. Katedra Św Marii, Stara Mennica, Biblioteka Publiczna i szpital to najciekawsze przykłady. Drugą częścią jest dzielnica The Rocks znajdująca się u wyjścia na rozpoznawalny most Harbour Bridge. Na koniec została oczywiście budowana w latach 1959 – 1973 Opera. Budynek ten nie do pomylenia z niczym innym to samo serce Sydney. Tutaj toczy się wieczorne życie i stąd odpływają statki na plażę Manly czy do Taronga Zoo.

Sydney to również idealne miejsce wypadowe w Góry Błękitne. Zaledwie 90 minut jazdy samochodem od Sydney lub dwie godziny pociągiem, Góry Błękitne to jedne z najbardziej olśniewających atrakcji przyrodniczych w kraju. Dramatyczne widoki na głębokie koryta dolin wyrzeźbione przez miliony lat w Wentworth Falls, Govetts Leap i Echo Point należą do tych najbardziej spektakularnych. Przy krawędzi doliny znajduje się również Scenic World  z którego szklane wagony zabiorą nas na samo jej dno gdzie przy odrobinie szczęścia zobaczymy jednego z najciekawszych ptaków Australii (będącego największym krewniakiem wróbla) – lirogona.

Po Sydney zmieniamy klimat na tropikalny. Lecimy do Cairns. Miasteczko to pełne wszędobylskich papug i olbrzymich nietoperzy to punkt wypadowy na Wielką Rafę Koralową. To największa rafa koralowa na Świecie, która rozciąga się na ponad 2500 km i jest bez trudu widoczna z kosmosu. Wybrać możemy krótsze wycieczki na rafę wewnętrzną – Green Island lub rafę zewnętrzną. Te drugie stwarzają najwięcej możliwości i to właśnie tutaj jeśli tylko mamy ochotę będziemy nurkować z rekinami i żółwiami. To również idealne miejsce dla osób chcących spróbowania nurkowania z akwalungiem. Możemy to tutaj zrobić bez żadnego dodatkowego wcześniejszego przeszkolenia (przeszkolenie odbywa się na pokładzie statku i jest dziecinnie proste). Następnie zanurzamy się pod wode pod czujnym okiem świetnie wyszkolonych specjalistów którzy nie odstępują nas na krok. To najłatwiejszy sposób na złapanie bakcyla nurkowania i wiele ludzi właśnie tutaj zaczyna swoja przygode z nurkowaniem.

Po nurkowaniach na Wielkiej Rafie lecimy w miejsce które każdemu przychodzi na myśl poczas wymawiania słowa Australia. Olbrzymia, czerwona święta dla Aborygenów skała zwana Uluru. Zachód Słońca obserwując zmieniającą kolory górę to niezapomniane przeżycie. Tak też robią wszyscy którzy odwiedzają serce Australii popijając szampana i fotografując bez opamiętania. Skała w wieczornych promieniach Słońca zmienia kolory swojego oblicza od szarobrązowych, poprzez czerwone, pomarańczowe, fioletowe kończąc na ciemnobrązowym.

Niedaleko Uluru leży jeszcze większe skupisko gór zbudowane z podobnej grupy minerałów. To Kata Tjuta czyil Olgas. Ta grupa skał również jest świętym miejscem dla Aborygenów i to tutaj odbywają się ich tajemnicze obrzędy. Było to również miejsce publicznych sądów i wykonywania wymierzonych kar. Obie formacje skalne to pozostałość prekambryjskich piaskowców i zlepieńców jednak geologia tego terenu jest nie do końca zbadana.

Na koniec zostaje nam Perth – dla wielu najpiękniejsze z miast Australii. To metropolia na odludziu – zaledwie kilkadziesiąt minut jazdy z centrum i możemy znaleźć się pośród dziesiątek kangurów w parku Yanchep, na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego lub w pobliskich wzgórzach parku narodowego Beelu. Do największych atrakcji samego miasta należą – Katedra Najświętszej Marii Panny, Okrągły Dom czy najstarsza w Australii mennica.

 

Tekst i zdjęcie: Dariusz Wiejaczka